Komentarz przygotowany przez Katarzynę Bereś, prezes zarządu w Agencji Pośrednictwa Pracy Polski HR EAST
W okresie kwarantanny w kwestiach wynagrodzenia obowiązują takie same zasady jak w przypadku choroby. W pierwszym okresie koszty ponosi pracodawca, a od 34 dnia zwolnienia wynagrodzenie wypłaca Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Warunkiem jest jednak uzyskanie od lekarza zaświadczenia, czyli popularnego L4.
Pracownikom nieobecnym z powodu kwarantanny przysługuje wynagrodzenie za czas choroby.
Obowiązują tutaj takie same zasady jak w pozostałych przypadkach wypłaty tego świadczenia – przez pierwsze 33 dni koszty pokrywa pracodawca, następnie zaś Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Czyli w przypadku kwarantanny trwającej 14 dni, pełny koszt pokrywa pracodawca, płatnik składek. W przypadku gdy, pomimo braku objawów chcemy profilaktycznie zostać w domu, a lekarz nie widzi podstaw do wystawiania zwolnienia, nie przysługują nam żadne świadczenia, ani ze strony pracodawcy, ani ze strony Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. ZUS pokrywa również koszty zasiłku dla rodziców, którzy opiekują się dziećmi do 8 roku życia w związku z 14-sto dniową przerwą w funkcjonowaniu szkół, żłobków i przedszkoli.
Możliwe jest również alternatywne rozwiązanie, czyli praca zdalna.
Tą formę pracy wprowadza wielu pracodawców jako rodzaj benefitu. W okresie zagrożenie epidemiologicznego jest to bardzo popularne rozwiązanie. Ma to miejsce szczególnie w międzynarodowych korporacjach, które cechują się pracą na tzw. open space, będących dużym skupiskiem osób, co podnosi ryzyko zarażenia. W czasie pracy zdalnej zaakceptowanej przez przełożonego, wynagrodzenie powinno zostać wypłacone w niezmienionej wysokości. Jednak nie wszystkie firmy mogą sobie na ten przywilej pozwolić – niektóre zawody wiążą się w pracą w określonym miejscu lub w terenie i pracownik nie może wykonać jej efektywnie z domu. Takie firmy prawdopodobnie zostaną narażone na straty w wyniku szerzącej się epidemii wirusa.